Często niepoprawnie zastępowany jest dywizem. Wizualnie jest on najdłuższym z tych trzech znaków interpunkcyjnych ("—"). W druku często zastąpiony jest półpauzą. Dzięki myślnikowi możemy zaznaczyć: • chwilowe zawieszenie wypowiedzi, • podpunkty i wyliczenia w tekście, • nałożenie nacisku na jakąś część zdania lub dany wyraz, • uwagi i wtrącenia w cytaty lub dialogi.
Znak ten ("–") jest o połowę krótszy od myślnika/pauzy, ale za to jest dwa razy dłuższy od dywizu ("-"). Dzięki półpauzie możemy: • zaznaczyć krótkie zawieszenie wypowiedzi, • stworzyć przedział między liczbami, np. "s. 124–221"
Jak sama nazwa mówi, używamy go przy łączeniu różnych słów i zwrotów. Nigdy nie piszemy przy nim odstępów. Dzięki niemu możemy: • zaznaczyć różnice w kolorach, np. "Biało-czerwona flaga powiewała na wietrze.", • obrać trasę przejazdu, np. "Ten autokar jedzie trasą Lublin-Warszawa.", • użyć w onomatopejach (wyrazach dźwiękonaśladowczych), np. "Ugu-bugu".
Arek: Cześć. Oliwia: Hej! Arek: Co tam u Ciebie? Oliwia: Siedzę i się nudzę, a u Ciebie? Arek: To samo co u Ciebie...
A - Arek, O - Oliwia A: Cześć. O: Hej! A: Co tam u Ciebie? O: Siedzę i się nudzę, a u Ciebie? A: To samo co u Ciebie...
— Nauczę Cię o dialogach.
— Dialogi są naprawdę ważne — krzyknął.
— Pisanie dialogów to tylko kilka prostych zasad. — Zanotował na jednej z kartek.
— To tylko kilka zasad! — krzyknął. — Nadal mi nie wierzysz? — spytał. — Jeszcze się o tym przekonasz... — Przerzucił swoje spojrzenie na podłogę.
— Może wydawać się to skomplikowane - szeptał — ale z czasem będzie naprawdę proste.
— Może wydawać się to skomplikowane - szeptał. — Ale z czasem będzie naprawdę proste.
— Ten poradnik chyba jest prosty — spojrzał na sufit — jednak trzeba czytać ze zrozumieniem.
— Ten poradnik chyba jest prosty. — Spojrzał na sufit. — Jednak trzeba czytać ze zrozumieniem.
+ Bohaterowie: — Ernest — Dość wysoki (ponad 180 centymetrów wzrostu) szatyn, włosy po bokach ścięte krótko, natomiast góra dłuższa, zielone oczy, ciemniejsza karnacja, średnio-umięśniony. — Oliwia — Chuda, niska (około 160 centymetrów wzrostu), ale wysportowana blondynka o jasnej karnacji, długie włosy, piwne oczy. + Plan wydarzeń: 1. Spotkanie bohaterów. 2. Rozmowa i propozycja faceta. 3. Droga do domu Ernesta. 4. Wejście do mieszkania.
Szedłem chodnikiem. Spotkałem Oliwię. Porozmawialiśmy chwilę. Zaproponowałem pójście do mnie. Szliśmy. Rozmawialiśmy. Weszliśmy do domu.
Szedłem po kamiennym chodniku. W oddali zobaczyłem Oliwię, pomachałem do niej i delikatnie przyśpieszyłem tempo, ruszając w jej kierunku. — Hej Oliwia! — powiedziałem dość głośno, gdy znalazłem się parę kroków od niej. — Cześć Ernest — odpowiedziała i witając przytuliła się do mnie. — Dawno Cię nie widziałem... — skomentowałem, widząc jak wypiękniała do tego czasu, a ona oderwała się od mojej klatki piersiowej. — Ja Ciebie też... Urosłeś! — Spojrzała w górę, na moją twarz. — Ty nie urosłaś, ale muszę przyznać, że jesteś jedynie coraz ładniejsza — powiedziałem przyglądając się jej uważnie. — Ty też jesteś niczego sobie... — Zrzuciła wzrok z mojej twarzy i przejechała w dół, a potem w górę – na moje oczy. — Wiesz co? Będziemy tutaj tak stać i rozmawiać? Nie raz byłaś już u mnie... Może jeśli masz czas, przejdziemy się do mnie i spokojnie porozmawiamy o starych czasach? — zaproponowałem i spojrzałem na jej buzię. — Mam trochę czasu... Właśnie wracam od znajomej, a i tak bym siedziała w domu — odpowiedziała i niemal natychmiast ruszyła. — Ale poczekaj na mnie! — krzyknąłem, gdy tylko zobaczyłem, że zostawia mnie w tyle, a ja ruszyłem szybko za nią. Po chwili udało mi się ją dogonić. — Gdzie się tak śpieszysz? — zapytałem, wyrównując swój krok z jej krokiem. — Trochę zmarzłam, chciałabym się jak najszybciej zagrzać, wiesz? — wyszeptała. — Do mojego domu jest niedaleko, zaraz się ogrzejesz... — wymówiłem i spojrzałem na jej czarne, skórzane kozaki. — Ernest, gdzie ty teraz pracujesz? — spytała mnie i delikatnie przyśpieszyła. — Aaa, głównie pracuję w domu... Prowadzę kilka stron internetowych, projektuję je i grafikę na nie, poza tym mam trochę zleceń, a ty? — zapiąłem do końca kurtkę. — Tam gdzie zawsze chciałam, szpital. Może i nie jestem znanym chirurgiem, ani panią doktor, ale zostałam pielęgniarką i to mi wystarcza. — Spojrzała na mnie. — Ooo, to dobrze, cieszę się z tego — skomentowałem i zatrzymałem się. — To już tutaj? Szybko... — Ruszyła do domofonu i wstukała stary kod. — Nie działa, ja otworzę... — Włożyłem kluczyk w zamek i przekręciłem. Otworzyłem drzwi, a Oliwia natychmiast wskoczyła na klatkę. — Drugie piętro, dobrze pamiętam? — zapytała mnie, a ja pokiwałem głową. Już po chwili znaleźliśmy się pod dębowymi drzwiami. — Panie przodem... — powiedziałem otwierając "wrota" i rozpinając swoją kurtkę. Kobieta weszła, a ja zaraz za nią.
Powoli szedłem po twardym kamiennym chodniku. Zawsze uwielbiałem spacerować tą drogą, zapach drzew i szmer liści, który dobiegał z każdego krzaka i drzewa. Delikatny wiatr zawiewający w moje plecy i wiosenne słońce uderzające w moją twarz. W oddali zobaczyłem Oliwię, pomachałem do niej i delikatnie przyśpieszyłem tempo, ruszając w jej kierunku. Ostatnio widziałem ją chyba na imprezie urodzinowej kolegi, ale to było prawie dwa lata temu. Od dawna nasza znajomość była jedynie utrzymywana przez facebook'a i nieliczne wiadomości na nim. Zawsze mi się podobała, ale nigdy nie potrafiłem powiedzieć jej tego w twarz. Nigdy nie potrafiłem się przełamać i zawsze zostawałem w "friendzone", gdy ona była raz samotna, a raz miała chłopaka. — Hej Oliwia! — powiedziałem dość głośno, gdy znalazłem się parę kroków od niej. Nawet nie wiedziała jak cieszę się z tego, że po tak długim czasie ją spotkałem. — Cześć Ernest — odpowiedziała i witając przytuliła się do mnie. Byłem tym strasznie zaskoczony, a pod wpływem, tego pełnego uczuć uścisku, zrobiło mi się ciepło. — Dawno Cię nie widziałem... — skomentowałem cicho, widząc jak wypiękniała do tego czasu, a ona oderwała się od mojej klatki piersiowej. Przez chwilę bałem się, że jestem czerwony. Po sekundzie uświadomiłem sobie, że nawet jeśli, to nie widać przez temperaturę. — Ja Ciebie też... Urosłeś! — Zaśmiała się i spojrzała w górę, na moją twarz. — Ty nie urosłaś, ale muszę przyznać, że jesteś jedynie coraz ładniejsza — powiedziałem przyglądając się jej uważnie. Naprawdę przez ten okres czasu nieco schudła i wypracowała naprawdę kobiece kształty. Schludna i ubrana tak, żeby mimo temperatury i grubości ubrań, wyeksponować swoje atuty. — Ty też jesteś niczego sobie... — Zrzuciła wzrok z mojej twarzy i przejechała w dół, a potem w górę – na moje zielone oczy, uśmiechnęła się. — Wiesz co? Dziwnie trochę... Będziemy tutaj tak stać i rozmawiać? Nie raz byłaś już u mnie... Może jeśli masz czas, przejdziemy się do mnie i spokojnie porozmawiamy o starych czasach? — zaproponowałem nieśmiało i spojrzałem na jej buzię. Delikatnie zaczerwienione policzki, piwne oczy odróżniające się od jasnej karnacji. Długie zakręcone blond włosy, wystające spod fioletowej czapki. — Mam trochę czasu... Właśnie wracam od znajomej, a i tak bym siedziała w domu — odpowiedziała i niemal natychmiast ruszyła. Nie wiedziałem skąd takie zdecydowanie u niej, odpowiedziała niemal natychmiast, a ja poczułem się zdekoncentrowany. — Ale poczekaj na mnie! — krzyknąłem, gdy tylko zobaczyłem, że zostawia mnie w tyle, a ja ruszyłem szybko za nią. Byłem delikatnie zziajany, ale po chwili udało mi się ją dogonić. Oczywiście nie chciałem dać po sobie poznać, że się zmęczyłem. — Gdzie się tak śpieszysz? — zapytałem, wyrównując swój krok z jej krokiem. Jak na tak niską osobę, muszę przyznać, że chodziła szybko. Ja jako osoba wysoka, chodziłem podobnym tempem. — Trochę zmarzłam, chciałabym się jak najszybciej zagrzać, wiesz? — wyszeptała cicho, a ja zauważyłem, że jej policzki jeszcze bardziej się zaczerwieniły. — Do mojego domu jest niedaleko, zaraz się ogrzejesz... — wymówiłem i spojrzałem na jej czarne, skórzane kozaki. Przekładała nogi naprawdę szybko, a ja patrząc na to niemal wypchnąłem oczy poza oczodoły. — Ernest, gdzie ty teraz pracujesz? — spytała mnie i delikatnie przyśpieszyła, a ja zastanawiałem się czy znowu jej nie zgubię. — Aaa, głównie pracuje w domu... Prowadzę kilka stron internetowych, projektuje je i grafikę na nie, poza tym mam trochę zleceń, a ty? — Poczułem chłodniejszy wiatr i zapiąłem do końca kurtkę. — Tam gdzie zawsze chciałam, szpital. Może i nie jestem znanym chirurgiem, ani panią doktor, ale zostałam pielęgniarką i to mi wystarcza — Spojrzała na mnie z uśmiechem, a ja poczułem bijącą od niej radość i spełnienie. Dawno czegoś takiego nie czułem, a na jej twarzy dostrzegłem niespotykany uśmiech. — Ooo, to dobrze, cieszę się z tego — skomentowałem i zatrzymałem się. Myślałem, że pamięta gdzie mieszkam, skoro szła tak szybko, ale niemal nie minęliśmy klatkę. — To już tutaj? Szybko... — Ruszyła do domofonu i wstukała stary kod. Uśmiechnąłem się jeszcze bardziej, przypominając sobie jak wracałem z nią po jednej z imprez. Miała nocować u mnie, bo nie mogła wrócić pijana do domu. Ten sam kod wstukiwała z piętnaście razy, ale była tak zawzięta, że nie chciała mi na to pozwolić. — Nie działa, ja otworzę... — Włożyłem kluczyk w zamek i przekręciłem. Otworzyłem drzwi, a Oliwia natychmiast wskoczyła na klatkę i biła swoje piwne spojrzenie w moje. Byłem nieco zagubiony, dlatego spojrzałem na jej ponętne usta, nie w oczy. — Drugie piętro, dobrze pamiętam? — zapytała mnie cicho, a ja pełen uśmiechu pokiwałem głową. Już po chwili, oboje sapiąc, znaleźliśmy się pod grubymi dębowymi drzwiami. Gdzieniegdzie były już zarysowane, ale nadal wyglądały świetnie i były naprawdę solidne. — Panie przodem... — powiedziałem uprzejmie otwierając "wrota" i rozpinając swoją kurtkę. Piękna kobieta weszła, a ja zaraz za nią. Skupiłem uwagę na jej zgrabnych pośladkach i ledwie co udało mi się oderwać wzrok, nie jestem przecież zboczeńcem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz